Było południe. Wszyscy dotarliśmy do zaplanowanego celu. Każdy podziwiał piękny widok z góry (bo byliśmy na wzgórzu z którego było widać krajobraz z góry).Z drugiej strony znajdowała się czysta rzeka. Wyglądało to tak:
Każdy rozkładał namioty i rozpakowywać rzeczy. Oczywiście po paru minutach każdy przebrał się w stroje kąpielowe i wskoczyli do rzeki. Nawet Nat wskoczyła xD. Ja oczywiście stałam obok jeziora i przypatrywałam się w horyzont rzeki. Mój spokój nie potrwał długo ponieważ chłopacy wzięli mnie za nogi i ręce i wrzucili (dosłownie) do rzeki. Dziewczyny śmiały się a ja razem z nimi. Jecob, Nick i IIikki wskoczyli do nas i dziewczyny na chłopaków-walka na chlapnie.
<po 1 godz.>
Każdy rozłożył sobie ręcznik aby się poopalać. Konie zawiązane do belek stały koło poidła i piły wodę. Ja siedziałam na kocu z włosami zawiniętymi w ręcznik. Czytałam gazetę z najnowszymi sprzętami dla koni. Dziewczyny rozmawiały ze sobą, śmiały się a chłopacy stali w grupce i jakoś dziwnie spoglądali na każdą z dziewczyn. Oni się położyli a ja podreptałam do dziewczyn.
-Hej..mam pomysł...-zaczęłam szeptać do dziewczyn. One przytaknęły, każda wzięła wiadro i napełniła wodą. Biedne ofiary miały pojęcia że oblejemy ich wodą (buhahahaaa...).
-Na trzy...raz...dwa...trzy!-na mój okrzyk wszystkie wylały na chłopaków wodę i się śmiały a ja razem z nimi.
<po 20 min>
Był już wieczór. Każdy wziął sobie patyk i nadział na niego kiełbasę. Ja za nią nie przepadałam więc zrobiłam sobie pianke na patyku. Wszyscy siedzieli wokół ogniska. Po kolei opowiadaliśmy sobie straszne historie. Potem poszliśmy spać do namiotów. Podszedł do mnie Jecob.
(Jecob?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz