-Jesteś taki radosny a jednocześnie tak wredny…
Stałem w boksie oglądając Dassiona. Chociaż mam go już od roku dalej go
nie rozumiem. Przed chwilą radosny koń, który domagał się głaskania ,
chodził teraz nerwowo po całym boksie szukając najprawdopodobniej okazji
co by tu zrobić, żeby mnie ugryźć, kopnąć albo po prostu wypchnąć z
boksu . Kłapnął zębami przed moją twarzą.
- Naprawdę jesteś wredny. A teraz chodź.
Wziąłem konia na lonżę. Ten szczęśliwy podniósł wysoko głowę i chodząc w
miejscu czekał aż zobaczy światło dzienne. Czy on kiedykolwiek
odpoczywał ? Prawie cały czas był w ruchu, całymi dniami, może i nawet
nocami. Gdy wyszliśmy na zewnątrz zobaczyłem kogoś zbliżającego się do
stajni . Nie znałem tu jeszcze nikogo, nie wiedziałem kto to jest.
Zatrzymałem się, a Dassion niecierpliwiąc się zaczął chodzić w koło. Gdy
dziewczyna przechodziła obok odpaliłem krótko:
-Cześć. Jak się masz ?
<Skończysz Zuza?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz